Soundtrack do słuchania podczas czytania
Ile rzeczy tak naprawdę potrzebujemy? Czym więcej podróżuję, tym bardziej przekonuję się, że niewiele. Mimo początkowych obaw, gdy pakowałam się w niewielki plecak, doświadczenie pokazało, że w jednej, dwóch bluzach jestem szczęśliwsza, niż kiedyś mając wybór spośród setek ubrań – dosłownie czym mam mniej rzeczy, tym czuję się lepiej.
Nie musicie mi wierzyć, ale to samo potwierdza szereg badań nad tym, jaki sposób wydawania pieniędzy przynosi ludziom najwięcej radości. Okazuje się, że wydawanie na nowe doświadczenia, takie jak podróże, nowe umiejętności i ciekawe spędzanie czasu z innymi ludźmi, bezpośrednio i długotrwale przekłada się na nasze poczucie szczęścia.
Jest wiele innych powodów, dla których nie warto wydawać ciężko zarobionych pieniędzy na trzydziestą sukienkę i pięćdziesiąty gadżet.
[tweetshare tweet=”Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego czego nie kupiłeś.” username=”@cyfrowinomadzi”]Możesz kupić nowszy gadżet, modną w tym sezonie torebkę, ale te rzeczy szybko przestaną być modne i atrakcyjne, szybko stracą wartość a satysfakcja z ich posiadania po chwili się ulotni.
Trendy przemijają, doświadczenia nigdy się nie przeterminowaną. To co przeżyjesz jest Twoje na zawsze. Ciekawe doświadczenia, w przeciwieństwie do nowej bluzki czy torebki, nigdy nie wyblakną.
Kupowanie nowych rzeczy to błędne koło, które nigdy nie przestanie się toczyć.
Nawet najbogatsi ludzie ciągle prześcigają się w kupowaniu większych jachtów i mieszkań, co spędza im sen z powiek i odbiera całą radość z posiadanych pieniędzy, ponieważ ciągle porównują się z innymi.
Jeśli znajdziesz się w błędnym kole zakupów, nigdy nie osiągniesz poziomu długotrwałej satysfakcji, bo chwilowa, pozakupowa ekscytacja bardzo szybko się ulatnia i nigdy nie da Ci poczucia, że masz już „wystarczająco”.
Gdy zaczynasz wydawać pieniądze na podróże i cieszyć się tym, czego możesz doświadczyć, zaczynasz dostrzegać, że dzielenie tych doświadczeń z innymi przynosi więcej radości. To czego doświadczamy, tworzy to kim jesteśmy. Tworzy historie, które później z radością i ekscytacją opowiadamy.
Ile radości może przynieść wydanie pieniędzy na kurs jogi, kurs motocyklowy albo ciekawe szkolenie? Znaczenie więcej niż kupienie sobie nowego gadżetu.
Dzięki takim doświadczeniom poznajemy ludzi, którzy żyją z pasją i z prawdopodobnie nie będą oceniać Cię po tym jakiej wielkości ekran masz w telefonie.
Doświadczenia tworzą naszą biografię i to kim jesteśmy zależy właśnie od tego, czego doświadczamy. To one nadają życiu dynamiki, sprawiają, że jesteśmy bogatsi i ciekawsi, jako ludzie.
Doświadczenia sprawiają, że poznajemy innych ciekawych ludzi i nawiązujemy nowe znajomości i przyjaźnie, dzięki nim otwierają się nowe możliwości.
Nowe przedmioty, to nowe obowiązki. Czym więcej ich masz, tym więcej masz na głowie – trzeba je porządkować, reperować, trzeba do nich dopłacać, denerwować się i tracić na nie czas.
Przeżycia i wspomnienia nie zajmują miejsca, nie kurzą się i nie musisz płacić za ich przechowywanie w pamięci.
Większość ludzi wydaje swoje pieniądze impulsywnie, zaraz po wypłacie, by odreagować i „nagrodzić się”. Znam dobrze ten stan, bo sama kiedyś również tak robiłam, przez co nigdy nie miałam pieniędzy i miałam poczucie, że utknęłam w stanie niemocy.
Długo zastanawiałam się nad tym co jest nie tak, ale prawdziwe olśnienie przyszło do mnie, gdy kiedyś na promie, gdzieś w argentyńskjiej Patagonii poznałam Joy’a.
Miał świetny, ale trochę przykurzony terenowy motocykl, połatane spodnie, dziurawą koszulkę i najszczerszy na świecie uśmiech.
I to był ten ostateczny moment “acha”, w którym zdałam sobie sprawę, że ludzie z największym uśmiechem i najbardziej błyszczącymi oczami, jakich kiedykolwiek poznałam, to podróżnicy, po których widać, że przestali się przejmować rzeczami. Potem zaczęłam widzieć i spotykać takich ludzi coraz więcej.
15 komentarzy
Tak bardzo się z tym zgadzam, że mam ochotę wydrukować <3
Nie drukuj, szkoda drzew Ale możesz uostępnić
Zgadzam się po części, jednak weźmy pod uwagę, że podróżowanie tak jak i każde inne doświadczenie może się znudzić. Kupowanie lotów stanie się rutyną, odwiedzanie przepięknych miejsc nie będzie sprawiało przyjemności. Dlaczego nie cieszysz się, że jesteś na rajskiej plaży na filipińskim cebu? Może dlatego, że byłeś już na takiej samej plaży w Bali, a wcześniej na hawajach? Dlaczego nie chce Ci się przechodzić przez góry w Nowej Zelandii? a dlatego, że 2 miesiące wcześniej zwiedziłeś Yosemite, Yellowstone, Zion itd.
Jednak po półrocznej podróży wracasz do swojego domu, spotykając swoją rodzinę, kochanego psa, który piszczy na Twój widok, a najbliższa podróż w Bieszczady ze znajomymi daje Ci tyle radości ile już dawno nie miałeś.
Oczywiście doświadczenia są kluczem do szczęścia, ale takie doświadczenia zdobywa się zarówno wychodząc o 5 rano na dach zobaczyć wschód słońca na dachu swojego domu, zaczynając pracę, w której się realizujesz i jesteś w stanie dać z siebie wszystko z wizją dania szczęścia innym ludziom. Również szczęście da Ci uśmiech Pani w urzędzie, której powiesz 3 miłe słowa (najprawdopodobniej pierwsze od wielu dni).
Podróże stały się pewnym symbolem wolności i szczęścia, ale przynajmniej dla mnie podróż sama w sobie nie zapewniła mi tego. Oczywiście cały czas jestem wielkim miłośnikiem latania i wyjeżdżam średnio raz na miesiąc odkrywać kolejne tereny, ale chcąc zadbać o swoje wspomnienia dużo poświęcam na rozwijanie swoich innych pasji, a w tym również tych związanych z nauką i pracą :)!
P.s. jednak jakby nie patrzeć to podróżowanie sprawia, że w oczach innych jesteś ciekawym człowiekiem i masz o czym porozmawiać (mój przyjaciel Włoch cały czas nazywa mnie superhero!)
Cześć. Fifi, ale ten post nie dotyczy tylko podróżowania, ale sposobu wdawania pieniędzy w ogóle – to czy wydajesz je na rzeczy, czy na nowe doświadczenia. Takim doświadczeniem jest też na przykład zdobywanie nowych umiejętności i w ogóle fajne spędzanie czasu z innymi ludźmi, nie tylko podróże,
Całkowicie się zgadzam człowiek nie nadąży za nowymi rzeczami materialnymi które dają szczęście na chwile. Doświadczenia pozostają i dają taka sama satysfakcję zawsze jak się o nich pomyśli.
A propos, oglądałam wczoraj świetny film o minimaliźmie na Netflixie. Bardzo polecam: https://www.netflix.com/title/80114460.
Osobiście mam tak, że wystarczy mi mieć tyle, aby o nic się nie martwić. Wtedy przyjemnym i ciekawym doświadczeniem oraz celebrowaniem chwili staje się dla mnie nawet zwykłe wyjście na spacer do sąsiedniej dzielnicy albo przeczytanie książki, która czekała na wolną chwilę.
Bo kiedy nie muszę się o nic martwić i myśleć o tak podstawowych sprawach jak jedzenie czy rachunki, to mogę myśleć o wszystkim innym i się na tym skupić – angażować się w te inne rzeczy nie tylko ciałem, ale i umysłem i z nich czerpać.
Dlatego moim marzeniem jest, by zarabiać tyle, że nie musiałbym się o nic martwić – o dach nad głową przez najbliższe miesiące, opiekę medyczną i o niespodziewane wydatki – również te średnie i duże. Tak, żeby pieniądze nie były przeszkodą. I żeby zarabiać tyle, aby móc w twórczy sposób konsumować – konsumować czas i to, co się wokół mnie dzieje.
Podziwiam za życiowy minimalizm. Mój dotyczy tylko rzeczy (choć też nie wszystkich).
Z kolei jeśli chodzi o rzeczy, to daleko mi do minimalizmu, lubię mieć np. dużo ubrań aczkolwiek to i tak sprowadza się do tego, co pisałem na początku – lubię mieć więcej niż dwie koszule po to, żeby się nie martwić, że w razie potrzeby jedna jest w pralce, a druga brudna i nie mam w co się ubrać, a muszę gdzieś wyjść i dobrze wyglądać. Lubię też mieć jakieś rzeczy tylko dlatego, że są piękne, np. litografie na ścianie, albo książki, które zostały wydrukowane jakąś ozdobną techniką drukarską. W ogóle uwielbiam kolekcjonować i czytać książki, a to chyba przeczy idei minimalizmu
No ale do sedna – marzy mi się zarabiać tyle, abym nie musiał “chodzić do pracy” na ileś godzin, ale ten czas poświęcić właśnie na przeżywanie tych książek, na poszukiwanie nowych, czy też na inne pasje (czyt. doświadczenia). Nawet jeśli posiadam dużą ilość rzeczy, to są one z reguły środkiem do celu, a nie celem samym w sobie.
Yusti, świetny tekst! Zgadzam się w 100%, choć dojście do podobnych wniosków zajęło mi kilka (jeśli nie naście) lat życia! Po pierwsze, naprawdę niewiele potrzeba do normalnego życia. Od dwóch latach wszystko noszę ze sobą na plecach. Jestem jak ślimak (no dobra nie do końca, bo 6 miesięcy temu pozbyliśmy się namiotu) – samowystarczalna i niezależna, z domem (prawie) na plecach. Książki są w ebooku, kilka ubrań i kosmetyków, apteczka, kilka “luksusów” (lakier do paznokci, sukienka i hamak). Czego więcej trzeba? Nie odmawiam sobie jednak doświadczeń, które swoją drogą nie muszą być drogie. OK, nurkowanie i snorkel – zawsze tam gdzie warto! Ale przejażdżka stopem po chińskich bezdrożach to też doświadczenie. To coś, co będę wspominała zdecydowanie lepiej niż kupiony gadżet.
Paręnaście miesięcy temu w Turcji poznaliśmy młodego Niemca (20 lat), który podróżował autostopem. Dorabiał grając na gitarze (swoją drogą niesamowicie utalentowany chłopak). Był roześmiany, niesamowicie ciepły i życzliwy. Miał ze sobą plecak i gitarę. Mieliśmy ze sobą dużo wspólnego – my na rowerach, znowu jak ślimaki i on, ze swoim plecakiem. Po tych parunastu miesiącach on dojechał do Chin, my do Tajlandii. To, co wydarzyło się po drodze trudno ogarnąć w kilku zdaniach. Jedna rzecz jest pewna – niewiele potrzeba do szczęścia i zdecydowanie lepiej “inwestować” w doświadczenia niż w przedmioty…
Wow! Niesaowita historia. Masz może gdzieś spisane swoje doświadczenia z Chin? Jeździliście tam stopem? Byliście w Xinjiang? Rowerem?
Zgadzam się. Ja kilka miesięcy temu przeprowadziła się z Warszawy do Pragi. Często teraz jeżdżę między dwoma miastami. I ta zmiana nauczyła mnie aby nie gromadzić za dużo rzeczy. Przytoczę cytat matki, znanej psychoterapeutki Ewy Woydyłło. “Pierwsza wojna światowa zniszczyła mój pierwszy dom-rodzinny. Druga wojna zabrała mi mój własny, już dorosły dom. Nie chcę już nigdy więcej przeżyć takich wielkich strat. Do życia wystarczy mi jedna walizeczka”.
‘Mi szczególnie podoba się punkt 3’. Uwielbiam góry, a wyjazd się zbliża. Przez ten wpis nie mogę się doczekać Pozdrawiam!
[…] Szczęśliwi wydają na nowe doświadczenia, nie na rzeczy […]
Zgadzam sie calkowicie, chociaz z ciuchami bywa roznie, a to dlatego ze wedrowke gorska przydadza sie inne niz na wyjazd w cieple kraje. I jak sie tak doda potrzebny ciuszek do drugiego potrzebnego ciuszka to sie zrobi niezla sterta ubran.
Inwestowanie w doswiadczenia to swietna sprawa, zwlaszcza jesli chodzi o nowe doswiadczenia – wazne jest, zeby robic cos pierwszy raz w zyciu co jakis czas. Dzieki temu wychodzimy ze strefy komfortu, poszerzamy wlasne granice oraz poznajemy swiat i siebie. No i oczywiscie daje to duzo radosci